wtorek, 4 marca 2014

Tomatis - dzień 1

Przeżywałam już od rana, jak to będzie, biłam się z myślami, aż dotarliśmy. Oli grzecznie usiadł, dał założyć słuchawki, buzia mu się śmiała, więc na stoliku wylądowały kredki i malowanka Angry Birds i tak w błogim stanie minęło pół godziny.

Niestety sielanka zamieniła się automatycznie w rozpacz i krzyki, Oli wielu wołał na ratunek, ale najczęściej " ludzie, tatooooo".
Za drzwiami tym sposobem było słychać rozpacz dziecka, które " nie chce, puść, ratunku, ludzie, tatoooo, buty, zdjąć" padały co chwila nowe słowa jak z procy, wypowiadane bardzo wyraźnie. Tak krzyczał aż w rozpaczy zasnął i przespał już do końca.

Cóż wiedziałam, że mu się to nie spodoba, on nie lubi takiej muzyki.
A jak po Tomatisie już w domu???
Oli po przespaniu godziny był słabo wypoczęty, pobawił się 2h i znów padł nie wiadomo kiedy, a przeżywaliśmy, że noc to mamy już na bank z głowy.
Trzeba przyznać, że musi silnie oddziaływać, bo po obiedniej drzemce Oli zarywa pół nocy....
Zobaczymy co będzie dzisiaj, na bój z słuchawkami idzie tata :)

2 komentarze:

  1. Ewelina, mama Bartka4 marca 2014 10:31

    Przyzwyczai się do słuchawek. U nas też pierwsze dwa dni były takie ze obydwoje z mężem musieliśmy zajmować Bartka żeby nie ściągał słuchawek a w kolejnych dniach zapomniał o nich. My na Tomatisa dojeżdzaliśmy codziennie po 200 km w jedną stronę. To dopiero było wyzwanie :) W kwietniu powtarzamy II etap. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow to nie taniej byłoby wynająć jakiś pokój na ten czas? Fakt wyzwanie mieliście nie lada i koszt nieziemski

      Usuń