piątek, 31 maja 2013

TUS

Ostatnio żyję w biegu i tak z dnia na dzień odkładam ten post, ale wreszcie się zebrałam :)

SzkolenieTUS- Trening umiejętności społecznych z Panią Beatą Ignaczewską wiele mi dało, ale zacznę od początku. 
Pani Beata to przesympatyczna kobieta,która swoją pracę kocha i widać,że te nasze dzieciaki ją bardzo fascynują. Jestem pod ogromnym wrażeniem jej osoby. I nie dziwię się, że po pierwszym szkoleniu (na którym mnie nie było, dziewczyny mówiły o niej w samych ochach i achach :)).

Motywowanie- zaczynamy od nagród na już, czyli takich które nasze dziecko lubi obecnie, jeśli jest to słodycz to dzielimy go na milion kawałków. Należy jednak pamiętać, że nagrody muszą być rozwojowe, aby nie wpaść w rytuał nagrodowy. Później dobrze jest wprowadzić jakąś ulubioną zabawkę, aby odejść od słodyczy. Jeśli są postępy warto wprowadzić nagrodę społeczną, gdyż nagrody powinny ewaluować,na tyle ile jest to możliwe. 
Nagrody muszą być dawane natychmiast, zawsze musimy mieć ją pod ręką, aby nie popaść w rytuały warto dawać ją w różnych momentach zadania, np. gdy dobrze ułożył połowę puzzli, a następnym razem gdy ułoży całe, pod warunkiem, że nie mają miliona elementów :)

Bardzo ważne jest , aby nagrody były w miarę możliwości dostosowane do wieku.

Aby dobrze zmotywowaać malca musimy mu ułożyć program tak, aby było więcej sukcesów niż porażek.

No i to co sprawia mi największą trudność- odnoszenie się do dziecka pozytywnie. Unikając słowa "nie", "nie wolno". Niestety, ale muszę przed sobą przyznać najczęściej zwracam im uwagę, gdy zrobią coś źle, a gdy już tego nie robią rzadko pamiętam by ich za to pochwalić. I rzeczywiście zdrowo rozsądkowo jest wpajać im,że fajnie przeszli koło kałuży niż burczeć i nakręcać się jak to znów są niegrzeczni i do tej kałuży weszli.
Do stymulacji jest wiele fajnych zwrotów:
- ale miałeś dziś spokojne nóżki, rączki,główkę.

Musimy pamiętać, że do 7 roku życia w rzadko, którym dzieciaczku wyzwoli się wewnętrzna motywacja, raczej musimy je motywować my z zewnątrz. 

Było sporo o motywowaniu przy pomocy tablic żetonowych, wiele pomysłów na ich zrobienie, ale to pewnie wszyscy znacie, więc nie będę smęcić. Może tylko tyle, że w metodzie żetonowej nie można wklejać znaczków za złe zachowanie - diabełki , pioruny. Jest to tablica tylko do nagradzana. Omawialiśmy także zabawy z wysoko funkcjonującymi autystami, ale nas póki co to nie dotyczy, do nich potrzebna jest mowa. Ale opisałam sobie je na zaś,aby nie umkneły. 

Polecane książki: 
Jak uczyć dzieci z autyzmem czytania umysłu- Howin, B. Cohen 
Autyzm- wyjaśnienie tajemnic- U. Frith 
Książka Małgorzaty Mlynarskiej- tytuł umknąl mi, ale ponoć o tej tematyce napisała jedną ,książkę. 

Opis jest jaki jest,ale ostatnio coś mnie dołek łapie i myśli w całość złożyć nie mogę.


niedziela, 26 maja 2013

Mamooooo

Miał być post o TUSie, ale dziś taki znakomity dzień w, którym można się zastanowić czy jestem mamą jaką chciałabym być i czy czuję się spełniona :)
Jaką mamą chciałabym być??? Spokojną, a za razem waleczą. Bo dzieci wymagają mojej siły spokoju, ale przestrzeń otaczająca ich wymaga ciągłej walki. Nie ma co ukrywać o każdy krok Oliwka muszę się starać od A do Z. Ciągle poszukując nowych dróg, bo a nóż widelec gdzieś jest jakiś cudowny sposòb na autyzm. Kurczę no wierzę w to nadal :)

Ten dzień był dla mnie bardzo pozytywny. Pierwszy taki rok kiedy Oli świadomie okazał, że mnie kocha- oczywiście nie słowami, ale gestem, utulił mnie, pocałował, turlaliśmy się i śmialiśmy się. Robiliśmy to o czym rok temu marzyłam.
Tak więc w tym roku, proszę, aby za rok pogadał ze mną :) a co zachłanna jestem.

Kiedyś myślałam, że nie dam rady, że nie chce mi się żyć, że nagorsze rzeczy spotykają mnie. Dziś wiem, że trzeba walczyć, aby codzień spojrzeć sobie w twarz i nie myśleć, że coś zawaliłam. Ja sobie w twarz patrzę co rano, więc nie jest źle :) jasne mogłoby być lepiej, ale rozkręcam się powoli. Bo mamy kiedyś zabraknie, a otoczenie Oliwka musi akceptować, a przede wszystkim Oli musi czuć się ok w naszym świecie.

sobota, 25 maja 2013

Dzień dumnej mamy :)

Wczoraj w fundacji mieliśmy urządzony nasz klubowy dzień Dumnej Mamy, a we wtorek mamy dzień matki z naszymi przedszkolakami :) Chyba przez miesiąc po tak długich obchodach tego dnia nie zapomnę jak fajnie być mamą :)
Oj było wzruszająco- ryczliwie. Film z całych 8 miesięcy działań dziewczyn, a później i ja gdzieś tam dołączyłam ogromnie mnie wzruszył- bo ja naczelny ryczek jestem, ale wczoraj każda z nas łezkę uroniła. D tego było klimatycznie (świece i te sprawy :)).
Podziwiam nasze mamy za to jaką siłę emocjonalną i fizyczną włożyły w powstanie kalendarza, w walkę pod ministerstwem o przyszłość naszych malców w szkołach- to było naprawdę coś. Żałuję, że nie pojechałam wtedy pod ministerstwo, ale słabo sobie radziłam jeszcze z samym wypowiedzeniem słowa autyzm.
Dziś już nie stanowi dla mnie to problemu, dziewczyny oswoiły mnie z tematem, pokazały, że damy radę i to nie koniec świata. Dziś wiem, że łatwo nie będzie, ale na każdą przeciwność znajdzie się sposób wcześniej lub później, o ile ogarniesz temat sam w sobie. A jak będzie bardzo źle mam gdzie iść i wypłakać się tym którzy znają temat od podszewki i nie wzruszą ramionami, że znów wyje "bez powodu".
A taki dostałam piękny prezent od prezesów fundacji , dumnych mam i czerwona kartka od mojej córy :)

Kto zgadnie, które oczyska moje?? :)


Ponieważ dziś będę się szkolić w zakresie TUS (a po studiach już miałam się nie uczyć :P ) to mogę nie wyrobić się z życzeniami, a więc już dziś życzę Wam-Siły, wytrwałości, cierpliwości, uśmiechu, radości, wiatru w żaglach- spełnienia wszelkich marzeń :) i wielu niespodzianek życiowych podarowanych przez Wasze pociechy :)


Ja swój dzień matki spędzę ze spokojnym sumieniem wreszcie wiem co jest Olciowi, czemu mowa jest na taki poziomie i czemu czasem się złości.
A na atrakcje raczej też nie ponarzekam mimo pogody :) z moimi skarbami zawsze jest co robić :)


czwartek, 23 maja 2013

Dwa tygodnie w domu....

Oj był to okres ciężki dla nas obojga. Bo o ile pierwsze dni nie były złe, o tyle później nastąpiły stymulacje i czasem nerwy. Młodemu po prostu się nudziło, już z tej nudy zaczął nawet ćwiczyć bez marudzenia. Tęskni za swoją ciocią Wiolą i chętnie ogląda zdjęcia z przedszkola, które mu przysłała w prezencie na urodziny.




Jestem tym ogromnie zaskoczona, że wychowawczyni Oleczka pamiętała o jego 4 urodzinkach :) gdzie indziej by ktoś przejmował się urodzinami malca i sprawieniem mu przyjemności.
Strach związany ze zmianą wychowawcy jest coraz większy, bo uwielbiam tą kobietę :P

Dziś wybraliśmy się kupić Mai prezent na dzień dziecka, wcześniej odprowadzając ją do żłobka. Oli popłakał się za siostrą i wołał:
- zabrać Manie!!!!!
A później gdy kupowaliśmy jej prezent stwierdził, że "Mani nie ma", więc po co jej coś kupuje :P
On sam oczywiście kupił sobie ciuchcie jakąś za 18zł, którą niósł w kartonie cała drogę do domu, zahaczając o wszystkich, którzy z drogi mu nie zeszli :)
A jak ta ciuchcia go teraz frustruje to mnie normalnie coś trafia, ciuchcia wiadomo za pare groszy, więc trzeba ją idealnie na torach postawić, aby jechała. No i tu mamy problem, nie zawsze się udaje, wtedy następują rzuty na ziemie wagonikami, wsadzanie wagoników do buzi i gryzienie ich.
Ostatnio tak właśnie reaguje na swoje nerwy, że wsadza sobie coś do buzi, udając, że zaciska.
Moi sąsiedzi też chyba mają powoli dosyć słuchania stymulacji słownych Oliwka (iiiiiiiiii, ooooooo, buuuuuuuuu, mmmmmmmmmm), ewentualnie nawoływania pomocy- gdy coś chce :)

I tak czekamy do poniedziałku, aż oboje pójdą do przedszkola i żłobka i wszystko wróci na stare tory, choć katar się pojawia i straszy, że z planów nic nie wyjdzie :(

środa, 22 maja 2013

Wywiad z JiMową Dumną mamą i jej cudnym synkiem

 Sylwia to cudowna, pełna pozytywnej energii kobieta. Mam wrażenie, że zawsze wszędzie jest jej pełno i robi tyle na raz, że jej doba chyba trwa dłużej niż 24h na dobę :)
Natomiast Jasio to wyjątkowy 7 latek, który umie zjednać sobie każdego i chyba nie ma osoby która go by nie lubiła :)  Bardzo kocha swoją mamę cyt. z wywiadu "Moja mama jest dumna, kocham moją mamę".
O swojej codzienności i zmianie w spojrzeniu na życie opowie Wam DumnaMama
Zachęcam do wysłuchania do końca :)

poniedziałek, 20 maja 2013

Dumne mamy w Warszawie :)

Wczoraj zachowałam się egoistycznie i mimo chorób mojej dwójki wyjechałam, zostawiając z tym wszystkim Oliwkowego tatkę. Ale po pierwsze miałam na to ogromną ochotę, a po drugie ile można być zamkniętym w domu.
Z samego rana wyruszyliśmy bardzo wesołym busem, by na 10 dotrzeć na spotkanie z Warszawskimi Dumnymi Mamami, a na koniec nawet tato się pojawił :)
Oczywiście Łódź z Warszawą średnio się lubią, ale na naszym spotkaniu było bardzo, bardzo, bardzo miło. Choć pozazdrościliśmy Warszawie, bo chyba wszystkie mamy zdiagnozowały swoje maluchy przed 2 rokiem życia.( Prócz mamy z synkiem z Zespołem Aspergera, ale chyba akurat tą diagnozę ciężej postawić. )Ale powiedzcie sami, czy nie ma czego zazdrościć??
Poznałam super kobietę, mamę córki i syna oboje z diagnozą autyzmu, nie załamaną, a silną, uśmiechniętą. Która oczywiście ma momenty kryzysowe, ale mam wrażenie, że rzadko ją spotykają, bo to tzw. baba z jajami :) Kurcze patrzyłam na  nią i czerpałam siłę z każdego z jej słów. Chyba jeszcze długo nie wyjdę z podziwu jej osoby i tego jak sobie radzi.
Tak sobie patrzyłam jak nie wiele nas w tej chorobie różni- suplementacje, odrobaczania, szał w biegu po terapie i poszukiwanie cudownego sposobu na autyzm.
Każda która ma młodsze dziecko, nazywała swoje maluchy młodsze w "zdrowe", albo jeszcze zdrowe- tak się dzisiaj uśmiecham do tych słów, bo jak widać nie tylko ja doszukuję się nie wiadomo czego w Mai. Nie tylko ja patrzę na każde jej zachowanie odbiegające od normy, jak na kolejną diagnozę.
Spotkanie na prawdę wiele wniosło do mojej głowy, do patrzenia na świat, do szukania, drążenia i wymyślania nowych terapii, do patrzenia czy owe terapie na pewno odpowiadają Oliwkowi.
Bo fakt jest taki, że wciąż szukam coś nowego, średnio zwracając uwagę czy Oli ma siłę na kolejne zajęcia. Ograniczam mu fakt czas kolejnych ćwiczeń w domu, ale czuję, że źle robię. To takie rozszarpanie między powinniśmy ćwiczyć, a powinien mieć dzieciństwo i czas na wyjście na powietrze, do figloraju, na basen.

No co tu dużo mówić, był to cudownie spędzony czas w doborowym towarzystwie, mega wesoły obiad i powrót do domu. Nie ma to jak spędzić dzień z ludźmi, którzy rozumieją Cię i Twoje rozterki lepiej niż rodzina, bo sami w tym siedzą. Który na Twoje opowieści tylko się uśmiechają, myśląc " skąd ja to znam :)"
zdj. JiM

zdj. JiM

zdj. JiM

zdj. JiM
Było wiele cudownych zdjęć, no, ale nie chce udostępniać wizerunków innych, nie posiadając ich zgody.


Klub Rodziców wiele wniósł w moje życie, w spojrzenie na autyzm, a czasem tak zwyczajnie w poprawienie humoru. Nie raz wchodzę do fundacji wykończona, w psychicznym dołku, a na kanapach siedzą dziewczyny uśmiechnięte, wysyłające pozytywne fluidy i od razu na sercu lepiej :)
Bo te nasze dumne mamy to takie pozytywne wariatki :)

A jakby bloga czytała Magda to wielkie dzięki za transport :) :*

sobota, 18 maja 2013

4 latka Oliwcia

Dziś nasz skarb ma 4 lata, kiedy to mineło ?? duży chłopak już z niego :-)
Ostatni rok przyniósł wiele zmian na lepsze i życzę Ci syneczku samych takich lat w których będziesz brnąć do przodu.

Postanowiłam zrobić Oliwkowi tort z Tomkiem- 4 godz pracy i wyszło bardzo fajnie. Mimo wielu psikusów ze strony Oliwka. Niestety po jakimś czasie wyższy tył tortu przeciążył i odpadł. Ratowaliśmy wykałaczkami, no, ale efwkt tyłu już był marny. Oli jednak poznał od razu, że to Tomek. więc tragedii nie było :) mina Oliwkowa tak jak się spodziewałam była bezcenna :).

 Niestety dziadek cały dzień się źle czuł i na wieczór zabrali już go do szpitala z bardzo złymi wynikami. Mam wyrzuty sumienia, że siedział tyle czasu by sprawić radość Oliwkowi. I jeszcze nadzorował budowe placu zabaw ( jeden z urodzinowych prezentów) .

Mam.teraz problem miałam jechać jutro do Wawy i nie wiem co robić. Powinnam być na.mowjscu, a  z drugiej strony bardzo chce jechać i właściwie nie wiele mogę pomóc....

czwartek, 16 maja 2013

Domowo

Chorujemy sobie nadal część strupków nam już  odpadła, reszta jeszcze jest,ale  najważniejsze,że nie ma żadnych nowych.
Wczoraj byłam z młodą u lekarza i bądź tu człowieku mądry. Jedna w sobote mówi,że nie da się nic zrobić aby uchronić Maję. A nasza rejonowa w szoku, że nie wysłała nas abyśmy w poniedziałek się zaszczepiły i nie przesłała dla ochrony Heviranu. Efekt młoda na pewno zawirusowana, ale mam jej podawać lek aby załagodzić przebieg wiatrówki, bo Oli ma bardzo silną, choć świąd mały, ale wysyp ogromny.

A my domu mamy już dosyć.Włączają się wszelkie stymulacje. Pieczemy,gotujemy, sprzątamy. Słuchamy Cieszyńkiej,coś tam staramy się ćwiczyć choć nie wiele się udaje :( Ja już fiksuje to co ma powiedzieć Oli jak za oknem pogoda marzenie. Że też ta choroba nie spotkała nas w wakacje,teraz mi tak szkoda, bo traci terapie.

Moje pytanie jet takie,czy jak mamy już te strupki to możemy wyjść w weekend na dwór, oczywiście w ramach swojego podwórka,co by nikogo nie zarazić???

Trzymajcie kciuki aby jedna Maja się ochroniła, choć szanse prawie żadne. W niedzielę mam wyjazd z Klubu mam,jeśli jej nie złapie to jadę, bo ocipieje zamknięta w domu :)

poniedziałek, 13 maja 2013

Ospa i inne bajery

Dawno nie pisałam, ale dużo się dzieje. I trochę mi brak czasu. W tym całym biegu zatrzymała nas ospa wietrzna. Szykowaliśmy się pilnie na komunie szukając prezentów dla naszej kochanej komunistki cały piątek, ale problemem był album okazało się, że w Łodzi nie ma szytych albumów dla dzieci kominijnych...
Więc jeszcze sobotę mieliśmy poświęcić na poszukiwania, ale na buzi Olka pojawiły się trzy krosty. W sumie nic dziwnego spał na dworzu może pogryzły go komary- myślałam optymistycznie. Jednak jakoś mnie coś tkneło i kazałam Robertowi sprawdzić plecy i brzuch Olka. No niestety i tak były pojedyńcze krosty, więc już wątpliwości nie było i biegiem lecieliśmy do lekarza.
I Uwaga Uwaga Pani doktor po kilku minutach z Olim wspomniała, że z Olim coś nie tak i chyba ma autyzm. Szok ogromny zazdroszczę jej pacjentom bo to nie lada fachowiec. Nikt inny sie nie zorientował do tej pory, pròcz fachowców oczywiście.
I tak wyszło, że mam w domu fioletową krówkę, a na komunie musiałam jechać sama z Majulką, która bez brata była jak bez ręki i nie wiedziała co ze sobą zrobić- efekt rozpacz.

Dowiedzieliśmy się też od pani terapeutki, że ona uważa, że Oli jest jeszcze nie ukształtowany psychicznie na terapiw Johansena i mamy czekać jeszcze co najmniej rok - szkoda bo wiązałam z nią duże nadzieje, ale nic na siłę.

Byłam też z JiMowymi mamami w Muzeum Sztuki, nie dosyć, że zaczerpnełam kultury to jeszcze się uśmiałam :)

W piątek szkolenie z psychologiem, Oj moje metody wychowawcze są dalekie od ideału, a mi się wydawało, że rozpuszczam młodzież moja ...

Trzymajcie kciuki aby nas Oli nie zaraził, bo u nas nikt ospy nie przechodził :)



niedziela, 5 maja 2013

akumulatory naładowane

Wczoraj popołudniu wreszcie przestało padać, więc rodzice kombinowali 2h gdzie by tu się wybrać. Nic wielkiego nie wymyśliliśmy, bo po pierwsze nie mamy gotówki- Robert już dawno zablokował kartę, a ja swoją zgubiłam i tak oczekujemy na nową  z ostatnimi 50zł :) Kiedy przyjdzie nie wiadomo :P
Ale nie o tym.
Więc biorąc pod uwagę marne parę groszy postanowiliśmy wybrać się do Palmiarni, do której prowadzi park i to w nim było weselej.
Spotkaliśmy kilka wiewiórek, które Oli ganiał licząc na to, że się z nim pobawią. 
Więc gania, woła za swoją nową koleżanką, a na to jakieś babsko ostentacyjnie mówi
-Patrz wnusiu jaki niegrzeczny chłopak gania biedną wiewiórkę- a, że Oli zareagował -lekko się speszył, to mi nerwy podniosło, więc odpyskowałam.
-Popatrz chłopczyku jaka nietolerancyjna babcia, wyzywa niepełnosprawne dzieci- i na tym koniec.

Dzieciaki biegały jak szalone :) aż tu nagle Oli patrzy - staw , a w nim kaczki. I biegiem do nich wołając kaczki, kaczki, kaczki- pięknie i wyraźnie, mi kopara do parteru opadła. Kolejne słowo do kompletu mamy. Obok były gołębie obtoczyły nas licząc na jedzenie i pytam syna,
- a to co jest??
- Oko!- odpowiada
- Synu to gołąb- ale Oliwka już ciekawiły oczy gołębia, nie sam ptak :)
W samej palmiarni już się nudził, po tym jak pokazał nam gdzie są jakie zwierzęta (wcześniej był tam ze swoim przedszkolem na wycieczce). Kiedyś jak pisało mi parę osób o pamięci autystyków nie wierzyłam, ale jednak pamięć to nasz chłopak ma.





Więc pojechaliśmy jeszcze poszaleć na placu zabaw i po arbuza do tesco, bo Oli już miał wielką ochotę :) Bo nasz chłopak to arbuzożerca pełną gębą i najlepiej zjadłby go jeszcze w sklepie :)

W ogóle ostatnio Oli udaje ciągle, e się przewraca i nogi go bolą, albo ręka. Więc mamy udawanie bólu pełną gębą, trzeba chuchać, całować, masować :)

Dziś może uda się po grillować bo nawet słoneczko zagląda powoli do Łodzi.

piątek, 3 maja 2013

Majówka pod górkę

Oj pogoda kiepska, choć nie dla wszystkich- Maja zachwycona może nosić bezkarnie kalosze :) więc jest lans po całości. A, że z 3 lat zrobiło się 10, tak tak rośnie nam dziecko z dnia na dzień, a jeszcze niedawno wydawało nam się, że kończy 2, dziś już wiemy, że ma 10 lat :) No, więc jako dziesięciolatka musi dobrze wyglądać (torebka, modna czapka, kurtka osobiście wybrana i kalosze), tylko jakoś do tego wyglądu pluszak Minnie i Kitty średnio pasowały :P

Oli coś tam pobrykał na powietrzu, ale już kropli deszczu na jego twarzy zbyt długo nie wytrzymał, więc szaleje większość czasu w domu, wołając ganiaj mnie- oj jak my babci dziękujemy za tę umiejętność kiedy biegamy za nim non stop z wywieszonym jęzorem :)
Ćwiczymy na nowych pomocach J. Cieszyńskiej z polecenia cioci Kasi, dziękujemy słoneczko z całego serducha <3, malujemy mazakami, farbami, więc z nudy też nie padamy :)

Cóż miał być grill, wycieczka do dinoparku, pobliskie termy i zoo safari, ale nic straconego będzie tyle, że później.

Za to mama chcąc skorzystać z wolnej chwili, skoro tata może przejąc dzieci, poszła do fryzjera. Jako, że 12 maja ma komunie chrześnicy muszę jakoś wyglądać, miało być mało ludzi, okazało się milion sto tysięcy, ale dostałam się, tyle, że o ile kolor super, o tyle z fryzura już się nie skumałyśmy i jest za krótka o jakieś 8 cm z przodu :( - nie wspominając,że obecnie mam je wyprostowane jak się skręcą będzie wesoło, kiedy odrosną nie chce nawet myśleć, do komunii na pewno nie :( pozostaje mi coś poupinać i jakoś się podratować.

Ostatnio żyję jakoś na huśtawce, raz jest super, raz czuję się strasznie samotna. Chyba o dwa dni wolnego a dużo i mam czas myśleć. Wiem niby nie mam czym się martwić mam męża, a sporo z Was nie ma na kim się oprzeć, ale czy ja tak do końca umiem obarczyć mojego męża chorobą Oliwka nie wiem On pracuje musi mieć głowę zajętą czym innym, więc staram zdziałać jak najwięcej sama, znieść gorsze zachowania, on patrzy na to wszystko tak mega optymistycznie, a ja staram się zbytnio nie marzyć, żeby nie upaść psychicznie, gdy marzenia się nie spełnią, pamiętam swój ciężki stan z sierpnia, potem z grudnia nie chce do tego wracać, bo moje złe dni odbijają się na dzieciach.
Kolejny problem który stworzyłam sobie już teraz to wakacje- jak to będzie?? grupa zbiorowa mnie przeraża, a siedzenie w domu bez terapii chyba jeszcze bardziej, później jeszcze wrzesień- czy przeniosą Oliwka do innej grupy, czy zostanie u Cioci Wioli ? A jak zniesie zmianę?? itd
Moje myślenie odbija się nerwem, a nerw głodem i jem tak dużo, że ju pytają czy w ciąży nie jestem :), ale nie nie moim drodzy, to taki nerwowy głód, coś czuję, że nawet nie da rady przytyć, a przydało by się z 5 kg .
Na szczęście od poniedziałku zaczyna się gonitwa i czasu na myślenie kolejny tydzień nie będzie.

Pogodnych kolejnych dni życzymy sobie i Wam :) 

środa, 1 maja 2013

Dziękujemy

Chcielibyśmy serdecznie podziękować wszystkim, którzy w jakikolwiek sposób zaangażowali się w akcje 1% dla Oliwka ( roznoszenie ulotek, plakaty, udostępnienia na FB) mi samej było ciężko się z tym ogarnąć, sprawa była świeża. Więc podwójnie dziękuję, bo wiem, że w wielu przypadkach ciągneliście to głównie Wy z moją mamą. A ja obsługiwałam drukarkę i nożyki. Wy działaliście na tyle sprawnie, że odcisków od wycinania dostawałam :)

Dziękuję też wszystkim, którzy to właśnie na Oliwka postanowili wpłacić swój 1%, na pewno nie będą to pieniądze zmarnowane, mamy wiele przedmiotów sensorycznych w marzeniach i terapi, na co starczy okaże się w listopadzie.

Chciałabym podziękować także tym,którzy wpłacili pieniądze na inne cele i nie zmarnowali swojego 1%. Bo te jak to niektórzy mówią marne grosze mogą wiele zdziałać :)

Wielkie uściski i buziaki
Paulina i Robert Chmielak