piątek, 30 sierpnia 2013

Zmiany, zmiany, zmiany

Zaczynamy nowy rok szkolny, a właściwie przedszkolny. Czeka nas wiele zmian, zmiana terapety głównego, wspomagającego, zmiana grupy i zmiana terapeuty SI, pozostaje tylko nasza Pani logopeda ( bynajmniej dziś jest taka wersja , jaka będzie w poniedziałek kto wie).
O ile do trzech pierwszych zmian, przygotowywałam się już w wakacje i trafiliśmy na chwalonych fachowców i fajne dzieciaczki w grupie, o tyle co będzie z SI nie wiem. Poprzednie zderzenie z terapeutą było katastrofą, gdy trafiliśmy do Pani Eweliny okazało się, że Oli SI uwielbia i wciąż chce chodzić na te zajęcia, nie raz nie dwa musiałam mu długo tłumaczyć, że dziś Pani Eweliny nie ma.
Może to i głupie , ale podłamałam się i rozbeczałam jak dziecko, bo osunął mi się grunt, boję się, że znów trafie do tej poprzedniej kobity, a wtedy chyba zrezygnuje zupełnie z SI, bo nie ma to sensu.
Jak zareaguje Oli na tak duże zmiany?? Nie wiem, ale podejrzewam, że lepiej ode mnie, bo to ja bardziej autystycznie przywiązuje się do ludzi i z danymi ludźmi czuję się bezpiecznie. Od poniedziałku czeka nas  ciężki czas coś czuję :( trzymajcie za nas kciuki.

czwartek, 29 sierpnia 2013

Konferencja nt Tomatisa

W poniedziałek miałam przyjemność uczestniczyć w konferecji dotyczącej 3letniego projektu " Uwaga sposób na sukces" dotyczącej metody Tomatisa. Gnały mnie na nią dwa powody pierwszy to ciekawość czym tak na prawdę jest ten Tomatis, a drugi to spotkanie z Bogusią mamą Józia, która przemawiała tam jako rodzic dziecka biorącego udział w projekcie. Tak, tak wreszcie zaczynają się liczyć ze zdaniem rodziców i wielki szacunek za to.

Przede wszystkim dziś wiem, że sam Tomatis nie był jakimś szarlatanem, a lekarzem- otolaryngologiem. Ucho odpowiada nie tylko za słyszenie, ale i za słuchanie, jest także mocno powiązane ze zmysłem równowagii- przedsionek i kanały półkoliste, np. tzw efekt Tullino, czyli zaburzenie równowagi po ekspozycji na silny hałas. Słuch odpowiada za elektryczne pobudzanie mózgu.
Wg niego uwagę słuchową można porównać do filtrowania, które oczyszcza informacje z tego co niepotrzebne.
Niskie częstotliwości mają większy wpływ na sferę motoryczną, natomiast wysokie na sferę intelektualną.

Aby ropocząc terapie metodą Tomatisa należy wykonać test uwagi u tarealizacji słuchowej ( łączy w sobie elementy audiologii i psychologii). Wykonywany jest przy pomocy audiometru, który dodatkowo wyposażony jest w mikrofon.
Test ten składa się z 5 elementów:
- badania uwagi słuchowej zewnętrznej
- Badanie uwagi słuchowej wewnętrznej
- badanie lokalizacji źródła dźwięku
- dyskryminacja wysokości dźwięków
- test lateralizacji słuchowej.

 Metoda ta wylorzystuje odpowiednio dobraną muzykę, którą odpowiednio przetwarza tzw. Elektroniczne ucho :). Dźwięki są tak zmienane, że nie przypominają oryginalnych tonów.
Terapia ta dzieli się na dwie fazy
- fazę bierną- gdzie pacjent tylko słucha odpowiednio przetworzonej muzyki, celem tego etapu jest wykształcenie umiejętności prawidołowego słuchania.
-fazę czynną- gdzie osoba poddawana terapii mówi, czyta, śpiewa do mikrofonu, jednocześnie słuchając przez słuchawki swojego głosu przetworzonego przez elektroniczne ucho.

Najczęściej wykorzystywane materiały dźwiękowe to utwory Mozarta, chorały gregoriańskie. Często są one stosowane naprzemienie. Prócz nich wykorzystywane są też walce, piosenki dzieciece i teksty czytane. Czasem wykorzystywany jest głos matki- przetworzony i silnie przefiltrowany.
Charakterystyczne dla metody Tomatisa oprócz filtrowania dźwięków jest dwojka droga podawania dźwięków- drogą powietrzną i kostną. Celem tych zabiegów jest zmuszenie układu słuchowego do wysiłku i treningu uwagi.

Słuchawka wyposażona jest w kostny przetwornik, który odtwarza dźwięk przez głośniczki przy uszach, jak i przez słuchawkę kostną, która umieszczona jest pod pałąkiem, na szczycie głowy. Dzięki czemu stymuluje zarówno uwagę słuchową zewnętrzną jak i wewnętrzną (kostną).

Należy pamiętać przy stosowaniu tej terapii, że często występuje pogorszenie stanu pacjenta np. Dziecko spokojne może stać się nadpobudliwe, hałaśliwe. Wydaje się iż jest to objaw niepokojący jednak świadczy to o pozytywnym wpływie metody i jej działaniu. Niepokój i nadpobudliwość ustępują spontanicznie po przyzwyczajeniu się przez pacjenta do nowego sposobu słuchania.

Wszelkie informacje zawarte w tym poście uzyskałam dzięki samemu pobytowi na konferencji jak i dzięki książce " Metoda Tomatisa".

Wracając do konferencji, prócz czysto teoretycznych informacji, była opowieść Bogusi i Józka podczas terapii metody Tomatisa. O tym jak zmienił się Józek, jaka była ich droga na początku, aż do chwili obecnej i hfascynujących obrazów Józka. Łezka mi się zakręciła w oku nie jedna, a obrazy wzbudziły liczne zdziwienie i zaskoczenie gości konferencji, ale o tym to nawet p isać nie musze, kto widział i słuchał jak Bogusia opowiada o tych obrazach ten wie :)

Były też dwie nauczycielki biorące udział w projekcie, bardzo zadowolone, opowiadały o licznych efektach u wszystkich swoich dzieci. Niby mogłoby wydawać się, że byli to podstawieni ludzie, ale nic bardziej mylnego, oprócz mnie i Bogusi byli tam sami terapeuci biorący udział w podsumowaniu swojej kilku letniej pracy z Tomatisem, woęc nie było komu ściemniać.

My jesteśmy obecnie bardzo zadowoleni z mojego pobytu na konferencji, bo przekonaliśmy się, że jest to metoda dla nas. Choć zgubiłam sie w Warszawie, wydałam dwa razy więcej na bilety i prawie spóźniłam na polskiego busa, dziękuje Bogusiu, że mogłam tam być. Posłuchać tego wszystkiego i uzyskać mnóstwo materiałów, do dziś chłonę informacje z nich :)

niedziela, 18 sierpnia 2013

Darłówko- wakacyjnie

Wyjazd od samego początku zapowiadał się ciekawie, czyli Oli w nocy dostał gorączki i to wcale nie małej. Całą podróż ładowaliśmy w niego leki, a on był ledwo żywy. Nie zapomniały też o nas drgawki gorączkowe i ból gardła, a co się z tym równa nie przyjmował posiłków.Jakoś ciągle miałam przed oczami pudło leków Bogusi z jakim odwiedziła mnie w domu, nad morzem sama dysponowałam podobnym.
Pierwszego dnia morze było spokojne , więc wejście na plaże nie stanowiło problemu, choć gdzieś z tyłu głowy Oli wolał grać na cymbergajach :). Co dzień też odwiedzaliśmy przepyszne stoisko z gorfami, oj w całym Darłówku tylko w tym jednym robili je tak fenomenalnie.
Jednak drugiego dnia pogoda się zepsuła, lało i tak było kolejne trzy dni. Morze było wzburzone, fale silne,a co za tym idzie hałas był nie mały. Wejście na plaże poskutkowało rzucaniem, płaczem i krzykiem " mamo nie chce". Odpuściliśmy , poszłam sama z Mają. Jednak następnego dnia już nie odpuściłam, stwierdziłam, że tak być nie może, weszliśmy na siłę, wzbudzając nie lada sensacje. Robert na biegu rozkładał parawany, aby ochronić go od powiewów wiatru, bo tego Oluś nie znosi. Zostałam w złości oblana lodem z wielką premedytacją, pierwszy raz podjął próbę ugryzienia. Ale po kilku minutach się wyciszył. Od tej pory pokochał plażę, bo kąpiele w morzu to normalka.
Jednak plaża nie służyła u nas jak u wielu do leżenia, my musieliśmy chodzić kilometrami. I tu dochodzę do wniosku, że nasz Jaś wędrowniczek ma nature mamy, nie nadaje się do leżenia, musi być aktywny i żadne kopanie w piasku go nie przekona. Za rok raczej odpuścimy sobie wyjazd nad morze to nie dla nas.
W międzyczasie rozchorowała nam sie również Maja, ale jej podobnie jak Olkowi pomagały kąpiele w morzu i gorączka odeszła w nie pamięć ;) normalnie nowy lek na gorączkę.
Oli miał także swoją ulubioną knajpę, nie powiem wykwintną, ale za to i ceny były odpowiednie ;) ma synek gust :) pizze mieli tam prawdziwą włoską, a pizzerman tak wywijał ciastem, że długo będę jeszcze w szoku.
Maja nie próżnowała do domu przywiozla wielki balon i puzzle z Minnie, nowe sandałki z Peppą i trampeczki, klocki, maskotke My little pony, gniotka, wiatrak, a Oli nie wołał nic :) wręcz sama namawiałam go na coś, ale ciuchci Tomka to tam nie mieli .
Maja zabrała torbę ciuchów i butów wielkości babci, co lepsze z butów miała 3 pary sandałek, dwie trampek, chodaczki, dwie pary adidasów i myślicie, że nie założyła wszystkich?? Nic bardziej mylnego z każdej z nich skorzystała , oj wrodziło mi się dziecko w moją mame strojnisia, modnisia i mega zadbana,czyli zupełnie inna niż ja :)

Po tych wakacjach czuję się raczej zmęczona i raczej potrzebuje odpoczynku psychicznego i fizycznego,był to ciężki czas, choć i były fajne chwile i tylko te będziemy wspominać.

czwartek, 8 sierpnia 2013

Pełno etatowa mama

Kiedyś zawsze mówiłam Robertowi "jak będzie nas stać to chce dom z ogródkiem, psem, kotem, trójką dzieci. Nie chce pracować, chce zajmować się domem". Dziś spełniło się nieco, brakuje tylko domu z ogródkiem i trzeciego brzdąca :P. Ale moje myślenie wczoraj uległo zmianie, gdy usłyszałam, że jest propozycja pracy w przedszkolu, napaliłam się aż mi się uszami dymiło.
Mama szybko ostudziła mój zapęd, "Oli jest najważniejszy masz o niego walczyć z całych sił, poza tym ile godzin chcesz ich trzymać w żłobku, ogarnij się dziewczyno, to nie ten czas". Dużo przepłakałam, byłam sfrustrowana, że każdy zamknął szufladę z napisem "mama Paulina". Dziś już ochłonełam, wiem, że mam cele, nowe terapie od września i nie ma co zastanawiać się nad nawet najcudowniejszą propozycją pracy, bo Oli jest najważniejszy.

Dostałam dzisiaj też jakby znak z nieba, do Oliwka przyszła Pani psycholog, która widziała go w momencie diagnozy, pracowała z nim godzinę, po czym po zajęciach usilnie mnie szukała, aby porozmawiać. Niestety osobiście się nie spotkałyśmy, mam ją znaleźć jutro. Ale zostawiła mi informacje w rejestracji "Gdzie podział się Oli sprzed roku??Świetnie pracuje, bardzo się rozwinął, jestem pod ogromnym wrażeniem Pani pracy z synem". Zawsze uważałam, że robie za mało, ćwiczymy, ale to mało, a jednak efekty są ponoć ogromne, zdziałali terapeuci cuda, a ja im lekko pomogłam. Dziś wiem , że warto i jeszcze raz warto się spiąć i trwać przy Olim i Mai, która też ma duże problemy społeczne i mam duże wątpliwości co do jej rozwoju w tej kwestii

A to zdjęcie z przed roku, następnego dnia była kolejna operacja ręki i komisja diagnostyczna oznajmiła nam "całościowe zaburzenia rozwoju- autyzm"

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Mowa na wagę złota...

Ostatnie tygodnie to czas nauki mowy, walka z autyzmem (choć nie powinnam mówić walka, jak to mawia pewna bardzo mądra Agnieszka) o każde wypowiedziane słowo. Dziś wiem te słowa są w głowie Oliwka i on nawet mądrze umie odpowiedzieć na moje pytania, tylko w większości wypadków coś go blokuje. Skąd wiem, że jego wypowiedzi są przemyślane?? Bo ostatnio coraz więcej komunikuje się prostymi słowami, ale adekwatnymi do sytuacji.
-na awanturę zareagował krzykiem - cisza!!!!!
- grał z moją mamą, później miała być wymiana i miał grać ze mną, usłyszałam od synka - nieeeee, z babcią - i tyle mojego grania :P
Logopedki napawają mnie dużą wiarą w mowę Oliwka wszystkie pilnie ćwiczymy, wymyślane są co chwila nowe programy do pracy w domu, kolejny będziemy opracowywać razem w środę.
Efekty są, Oli coraz bardziej spontanicznie coś wypowiada, ojjjj wierzę, że w połączeniu z Tomatisem efekt może być znaczny. Pewnie w jakimś stopniu w mowie pomaga Maja , bo nawija skubana jak szalona - ostatnio najnowszym hitem w domu jest Majowe zabrałłł i proszę Mamusiu.

Nic mnie tak nie cieszy jak bieg, bieg i bieg bo to zabija myślenie , cały lipiec wykończył mnie stresowo, wyssał do ostatniej kropelki, załamania były coraz większe, a wiadomo na tym nikt nie korzysta. Więc teraz wyszukuje sobie zajęć i idzie mi to dosyć dobrze, bo czasem nie mam w co rąk włożyć .

W sobotę ruszamy nad morze wypoczywać i byczyć się, a także próbujemy pozbyć się pampersów  Mai , więc trzymajcie kciuki za pogodę :)

piątek, 2 sierpnia 2013

Znikający czas

Ostatnio zaniedbałam bloga, ale brakuje mi czasu, nawet nie wiem , gdzie ten czas ginie :)
Oli fajnie funkcjonuje, ćwiczy program logopedyczny, wypowiada czasowniki, ale jakoś w proste zdania ich jeszcze nie łaczy :) jednak moja radość i tak jest bardzo wielka.
Z przedszkolem też wyszło świetnie ma ponoć jedną z wspaniałych Pań i zostaje z nim wujek Janek, więc radość pełną gębą :) nie było co się tak strasznie stresować. Możliwe też, że zajęcia indywidualne będzie miał z ciocią Wiolą :) na zbiorowej grupie wakacyjnej świetnie mi się odnalazł, chodzi szczęśliwy uśmiechnięty. Mało dopada nas natręctw i stymulacji.
Mamy dużo więcej terapeutów i terapii w wakacje, aż troche m żal wyjeżdżać na wakacje, z jednej strony dużo straci, z drugiej wypocznie. Wiem , wiem wypoczynek mu się należy, ale ja jak to ja chciałabym więcej i więcej skoro można korzystać.
Z Manią niestety gorzej jest płaczliwa , sama nie wie co chce i co się z nią dzieje, jest taka jakby roztrojona i ma milion humorów na minute. Już nie mówiąc o zachowaniach złośliwych za które strasznie mi wstyd, jej " sio, idź sobie, nie chce Cię" mnie dobija, a " to je moje" wyprowadza z równowagi. Najgorsze, że nie ma z nią dyskusji, każde wypowiedziane słowo kończy się aferą, więc już lepiej nic nie mówić.
I tak sobie nam czas szybko płynie, a za tydzień upragnione przez malców wakacje