niedziela, 30 czerwca 2013

Oj działo się

Dziś po tygodniu przygotowań małych i dużych pożegnaliśmy naszych miłych gości. Była to dla nas nie lada przyjemność, bo choć każdy z nich zupełnie inny to wszyscy byli wpaniali
Bogusia przemiła i bardzo ciepła, a chudziutka, że głowa mała. Była w kilku miejscach na raz- cóż pośpiech z wystawą i zwiedzeniem wszystkich miejsc był nie mały, a dodatkowo dzieciaki rozkładały nam się jedno po drugim :( ona ogarnęła cała sytuacje bez problemu, choć z dużą pomocą Jarka.
Jarek to dusza człowiek i co więcej robi świetne obiady w postaci pizzy, oj pyszne było, kiedyś do Olsztyna wpadniemy by przypomnieć sobie ten smak :)
 A dzieciaki ?? Każde zupełnie inne:
Jaś przywódca stada, dbający, opanowany, ogarniający sytuacje z każdym z rodzeństwa. To jak opiekował się swoim młodszym rodzeństwem zrobiło wrażenie na wielu osobach, jest w podobnym wieku do mojego brata, gdy ja usłyszałabym pięćset zdań na temat czemu ja?? Muszę ??? Jaś pewnie ogarnąłby już każdą potrzebę całej pozostałej trójki. Skąd się biorą takie dzieci i czemu w rodzinie takiego egzemplarza nie ma??? Nie wiem..... Ale Zuch chłopak
Józek natomiast nauczył mnie robić swoje ulubione jajko Sherlocka i tak jak Bogusa pisze lubi pojeść. Generalnie dwie noce w Łodzi dla niego to była katastrofa, bo przecież on pędzi do parku dinozaurów :) i co się będzie nudził u nas :)
Staś uśmiechnięta gaduła, buźka mu się nie zamykała co było niesamowite. Bardzo się polubiliśmy nawet postanowił zostać u nas całe 10 dni :) dla przyszłych goszczących - lubi zupę mleczną :) . Normalnie bije od niego ciepło i radość życia :). Mimo choroby dał radę pojechać na wyczekanej karuzeli ku naszemu przerażeniu, że zwymiotuje.
Ela bliźniaczka Mai :) nawet niektóre słowa wypowiadają bardzo podobnie, mały huraganek była wszędzie :) ale odważna dziewczyna, niczego się nie bała. Pokochali miłością wielką kota o którego czasem wybuchały lekkie sprzeczki z Mają, bo przecież " to je moja kota" twierdziła Maja, a Ela nie wzruszenie dalej biegala za miau miau :) . Elcie będziemy wspominać jako fankę i nie zmęczonego nocnego marka :) wszyscy padli, a Elcia miała nadal sile biegać za kicią.

Jak posiedziałam pięć minut z rodziną Budnych byłam pewna, że Oli na swojego nowego kumpla bez wątpienia wybierze energicznego Stasia, ale ku mojemu zaskoczeniu pociągnął swój do swojego i Oli  pokochał miłością nieodwzajemnioną Józia. A to leżał koło niego, a to chodził za nim. A biedny Józio aż sztywniał... Teraz wieczorem przeglądając film z wystawy na FB Oli zaraz pokazywał Józk i film oglądaliśmy kilka razy:)

Podróż nie odbyła się bez wrażeń, wydłużyła się lekko, a już prawie na finishu Łódź pokazała się od pięknej strony, czyli natrafili na masę krytyczną i pól godziny podziwiali pięknych i zgrabnych łódzkich rowerzystów :) .

Dziękujemy serdecznie naszym gością za przybycie i przepraszamy za wszelkie niedociągnięcia, jest mi strasznie smutno,że nie uwieczniliśmy tej chwili na żadnej fotce, ale aparat nasz został na działce :(

Wrażenia z wystawy opiszę w kolejnym poście, gdyż jest ich bardzo, bardzo dużo :) powiem w wielkm skrócie Józek kolejny raz zawładnął moim sercem.

6 komentarzy:

  1. Super, super, super
    Pozdrawiamy wszystkich rodziców i całusy dla świetnych dzieciaków

    OdpowiedzUsuń
  2. ech jak zazdroszcze, na szczescie do Olsztyna mam blizej i mam nadzieje jeszcze spotkać cała tą fantastyczną rodzinke :) Mieliscie super zabawę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdrościmy sami byśmy chętnie do nich wpadli :)

      Usuń
    2. Wspaniała charakterystyka Budnych!!!!!
      Jak będziecie w Olsztynie, to koniecznie i do nas zapraszamy,kilka bloków od Bogusi mieszkamy sobie z Pszczółką:)
      Czekam już na kolejnego Twojego posta z wrażeniami z wystawy, na której być nie mogłam z Wami.
      Buziaki i wielkie przytulasy dla Oliwierka i dla Was!!!!!

      Usuń
  3. z internetem u mnie krucho, ale dziś udało mi się wejść na Twój blog- patrzę -a tu jest relacja! wszyscy zostaliśmy opisani nad wyraz prawdziwie. Nocny Marek-czyli Elusia i miau! O rany-dokładnie tak było - trzeba to wszystko jeszcze powtórzyć,a przede wszystkim kota do nas przywieźcie! U mnie na blogu na razie głównie fotorelacja, nasze nieprzespane noce jeszcze czekają na opisanie. Dziękuję Wam bardzo za zajęcie się nami. A Oli wzruszył mnie oglądaniem filmu o Józku -bardzo!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kot ma się dobrze :) chyba Ela jednak go nie zagłaskała :)

      Usuń