Dziś od rana dyskutowaliśmy z Olim, że dziś wielki dzień Mai w żłobku i jak Oli opuszcza mamę na kilka godzinek. I żeby sie nie przejmował tym, że mama jest poddenerwowana bo wszystko jest OK. Mały jakby zrozumiał jechał do przedszkola spokojny i nie marudził jak to zwykle bywa. Na korytarzu już włączyła się płaczka, ale przez drogę był dzielny jak nie wiem. Ale, że nerwów było mi mało okazało się, że z naszej grupy osobowej Oli został sam na placu broni. Stresowałam się na prawo i lewo, że będzie się smucił i nudził, a t się okazało, że dziecko świetnie pracowało i miało intensywny dzień terapii i zajęć ze swoją Panią. Pracował ponoć bardzo ładnie, a na sam koniec usnął wtulony w wychowawczynie. Jutro kolejny dzień samotnego pobytu, ale ponoć to najlepszy czas dla niego.
Z gorszych informacji nasz kot (do terapii) się pochorował i ma rozwolnienie, mimo jego usilnych prób czyszczenia śmierdzi od niego, że szok, ale to Olkowi nie przeszkadza w kontaktach z nim :P za to ja wysiedzieć z nim nie mogę...
czytając jak powoli Oli akceptuje przedszkole daje nadzieje na akceptacje i u nas, a jak mała dała sobie radę?
OdpowiedzUsuńUff to prawdziwie terapeutyczny kot, terapia zapachem haha, pozdrawiamy
Maja tragicznie wyszła z zmasakrowaną twarzą cała w krwi, roztrzęsiona, rozpłakana i ledwo żywa, a była tam bagatela tylko godzinke :( licze na lepsze dziś, bo 400zl poszło plus wyprawka 100
Usuńbuu mam nadzieje ze jutro będzie lepiej
OdpowiedzUsuń