czwartek, 25 października 2012

ataki...

Do tej pory raczej rzadko były nam znane ataki histerii Oliwkowej. Jednak ostatnio nie wiadomo czemu problemem stały się zamknięte drzwi i powrót z przedszkola Olka. A, że moich szkrabów jest sztuk dwie i stanowi dla mnie nie lada problem wejście na drugie piętro. Nie wiem już co robić ręce mi opadają, wnoszę na rękach Olka, Maja płacze żeby ją też wnieść i najczęściej tak robię, ale dziś miałam jeszcze zakupy. W końcu niewiele myśląc wniosłam ich na górę, a wszystko inne zostawiłam na dole. Problem oczywiście się nie rozwiązał, bo Oli postanowił siedzieć na schodach i się drzeć. Ale cóż było za wyjście zostawiłam go i zeszłam po resztę rzeczy. Dobija już mnie to, bo nie umiem znaleźć punkt, który powoduje te nerwy...

Wczoraj też usłyszałam dla mnie rzecz niesłychaną, a mianowicie, że moje dziecko krzyczy, nie współpracuje, a co za tym idzie nie daje się polubić... Zagotowało się we mnie, bo jak może terapeuta nie lubić dziecka i nie chcieć mu się z nim pracować, chyba nigdy tego nie pojmę. A to, że Oli płacze na wejściu było od górnie wiadomo, wychowawczyni chwali go, że szybko się uczy, współpracuje, jest zadowolona z jego postępów, logopeda to samo, a u raptem taka opinia. Zleksza zawalił mi się świat, no bo jak mogę posyłać dziecko gdzieś gdzie go nie lubią, więc dzisiaj zrobiłam wywiad jak to jest dokładnie z moim Olim w przedszkolu i opinia jednak pozytywna (zresztą nie lada szokiem było dla mnie, że wychowawczyni mogłaby narzekać na Oliwka skoro on ją tak bardzo lubi to i ona musi wysyłać m pozytywne fluidy), więc opinię tej jednej Pani mamy gdzieś, zrezygnowała z terapii Olcia dla nas tylko lepiej, bo inaczej ja bym jej podziękowała. Koniec końców leczy się dzieci z każdym poziomem autyzmu, a nie tylko te które super same właściwie ćwiczą i współpracują. Oli fakt taki nie jest zanim zacznie z kimś współpracować musi tą osobę poznać i polubić, a owa Pani nawet nie spróbowała się z nim zapoznać jej strata...

4 komentarze:

  1. Co za durna baba!
    Pani neurologopedka,która ze mną czasem rozmawia,gdy Roksi ma SI,a ja siedzę i czekam,opowiadała mi o różnych dzieciach.Jeden chłopiec porwał jej ubranie,wyrwał kilka klawiszy z kompa i zdemolował gabinet...Nie zrezygnowała ze współpracy z nim...

    Ech,są ludzie i ludziska...

    Trzymaj się:*

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas Julka stwierdziła, że lepiej chodzić n 5 piętro po schodach niż jeździć windą;) Julka mimoze przez wielu jest chwalona, też ma trudne dni - potrafi opluć, kopnąć terapeutkę. Ostatnio pojawiło się nowe wyrażenie - nie wiem. Nawet nie usłyszy pytania do końca a już mówi - nie wiem. Za chwilę oczywiście poprawnie odpowie na pytanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. taka osoba nie powinna się nazywać terapeutą, wyzwaniem dla niej powinno być wyciągniecie kontaktu z nim i być dumną ze się tego dokonało, takie jest moje zdanie, po to tam są, zresztą nie pracują charytatywnie,dobrze że sama zrezygnowała, macie problem z głowy

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale ty żartujesz, że ktoś ci wprost powiedział, że nie daje się lubić o_O SZOK.
    Powiem z punktu widzenia oligowca: różne są dzieci (obojętnie, zdrowe czy z dysfunkcjami), tak samo jak różni są dorośli. Zwyczajnie w świecie: jednych ludzi lubimy bardziej, innych mniej. ALE: jak człowiek jest w pracy to nawet mniejsza sympatia do dziecka nie zwalnia z obowiązku rzetelnej pracy, pomocy, równego traktowania.
    Czasem mi ręce opadały, czasem się poryczałam po zajęciach (też muszę odreagować), no ale cóż - jak to mówią, widziały gały, co brały :d
    Dobrze, że kobieta zrezygnowała, jeden powód do nerwów mniej macie.

    OdpowiedzUsuń