niedziela, 14 kwietnia 2013

Jak dawniej

Naszła mnie refleksja ostatnio nad naszym życiem i oczekiwaniami. Nie wątpliwości trzeba było w sierpniu wszelkie plany zmienić, przewartościować.
Konieczna jest zmiana samochodu, bo wkładamy więcej niż jest wart i to jest fakt niezaprzeczalny, ale skąd na niego uzbierać to już większy problem. I tak tkwimy w miejscu wkładając w niego dalej, mieliśmy zaoszczędzić coś więcej , zacisneliśmy pasa to przyszły rachunki za ogrzewanie już prawie 4tys ta zima nas kosztuje, więc znów ruszone oszczędności i tak w kółko. Podziwiam samotne matki ska one biorą na opłaty....
Terapia handle te przerwana, zabrakło środków takie życie.
kiedyś pracowałam ja, pracował Robert braliśmy jakieś dodatkowe prace, nigdy na nic nie brakowało, a wręcz jeszcze się odkładało, teraz żyje się od 1 do 1. Bo wszystko postanowiliśmy na dzieciaczki i czas poświęcony na terapie, wierząc, że kiedyś to zaowocuje. Choć już dzisiaj widzę jak wiele nauczył się Oli i dumna z tego jestem.To potwierdza, że wybór był trafiony.

Dziś gdzieś z żalem patrzę na nasze plany samochód, później dom itd. Ale to by na pewno nam w życiu nie dało tyle szczęścia co dzieciaki. Bez tego się obejdziemy, choć jak zawsze te myśli wracają gdy robi się ciepło i dzieciaki ukiszone w domu, jak już od rana mogłyby szaleć po działce. Wiadomo jak to w mieszkaniu, zanim się wyszykujemy do wyjścia robi się południe.

Zycie rodzin dzieci chorych zmienia się bez ostrzeżenia, od raz okauzje się, że albo się poświęcisz, albo możesz zaprzepaścić szanse swojego ukochanego malucha. Choć nie lubię nazywać swojej pracy poświęceniem, bo każdy efekt tej pracy daje mi ogromną satysfakcję. Choć z drugiej strony nie ma co ukrywać gdyby sytuacja była inna, dzieciaki były by na pełen etat w żłobku i przedszkolu, a rodzice w pracy. Coś za coś nie ma nic za darmo, mało kto krótko pracuje i ma na wszelkie dogodności reszcie pozostaje wybór, a niektórzy nawet tego wyboru nie mają....

Jedno pozostaje niezmienne- życie jest w biegu w obu przypadkach, rodziców pracujących i dzieciaczków wymagających opieki. Ciągłe wizyty lekarskie, terapie, odwożenie do przedszkola, ćwiczenia w domu i sen. Nie wiadomo kiedy ten czas  mija. Zastanawiam się jak to będzie teraz, jak tylko było ciepło lecieliśmy na place zabaw, rower itd. A teraz z przedszkola wracamy koło 15:30, w środy 18 jemy jakiś obiad i ćwiczyć by trzeba było, a z drugiej strony należy się relaks na słoneczku...

A co u nas ?? Mamy nowe buty, których Oli oczywiście nie akceptuje mimo iż spełniają wszelkie oczekiwania- szerokie, pół rozmiaru większe. No, ale są nowe, a kozaki były takie kochane.
Jest rozpacz straszna, buty zdzierane i toczę modły, aby w końcu buty zaakceptował. Cóż spodziewałam się...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz