czwartek, 23 maja 2013

Dwa tygodnie w domu....

Oj był to okres ciężki dla nas obojga. Bo o ile pierwsze dni nie były złe, o tyle później nastąpiły stymulacje i czasem nerwy. Młodemu po prostu się nudziło, już z tej nudy zaczął nawet ćwiczyć bez marudzenia. Tęskni za swoją ciocią Wiolą i chętnie ogląda zdjęcia z przedszkola, które mu przysłała w prezencie na urodziny.




Jestem tym ogromnie zaskoczona, że wychowawczyni Oleczka pamiętała o jego 4 urodzinkach :) gdzie indziej by ktoś przejmował się urodzinami malca i sprawieniem mu przyjemności.
Strach związany ze zmianą wychowawcy jest coraz większy, bo uwielbiam tą kobietę :P

Dziś wybraliśmy się kupić Mai prezent na dzień dziecka, wcześniej odprowadzając ją do żłobka. Oli popłakał się za siostrą i wołał:
- zabrać Manie!!!!!
A później gdy kupowaliśmy jej prezent stwierdził, że "Mani nie ma", więc po co jej coś kupuje :P
On sam oczywiście kupił sobie ciuchcie jakąś za 18zł, którą niósł w kartonie cała drogę do domu, zahaczając o wszystkich, którzy z drogi mu nie zeszli :)
A jak ta ciuchcia go teraz frustruje to mnie normalnie coś trafia, ciuchcia wiadomo za pare groszy, więc trzeba ją idealnie na torach postawić, aby jechała. No i tu mamy problem, nie zawsze się udaje, wtedy następują rzuty na ziemie wagonikami, wsadzanie wagoników do buzi i gryzienie ich.
Ostatnio tak właśnie reaguje na swoje nerwy, że wsadza sobie coś do buzi, udając, że zaciska.
Moi sąsiedzi też chyba mają powoli dosyć słuchania stymulacji słownych Oliwka (iiiiiiiiii, ooooooo, buuuuuuuuu, mmmmmmmmmm), ewentualnie nawoływania pomocy- gdy coś chce :)

I tak czekamy do poniedziałku, aż oboje pójdą do przedszkola i żłobka i wszystko wróci na stare tory, choć katar się pojawia i straszy, że z planów nic nie wyjdzie :(

3 komentarze:

  1. no oby nic sie nie pojawiło zdrówka. Miłosz bije sie po nózkach w złosci. to juz chyba wolalam jak bił mnie:/

    OdpowiedzUsuń
  2. no co Wy... Nie pora teraz na chorowanie :-)

    OdpowiedzUsuń