No i posypało się towarzystwo nie wiadomo kiedy, zaczeło się od Mai. Po powrocie z samotnego wyjazdu matki zastałam ją z zaropiałymi oczętami i ledwo mówiącą, o ile na początku mogło się wydawać, że aż tak ciężko przeżyła 3 dni bez mamy, to później już było pewne to infekcja i to nie mała. Za dwa dni dołączył Oli, a kolejnego dnia tata.
Z racji dużej infekcji bólu głowy, ropiejących oczu i kaszlu , który może zabić, a katar zadusić odpuściłam im wszelkie ćwiczenia terapuetyczne w domu.
Dziś już widzę, że nuda osiąga granice maksymalne, w ruch poszła chusta animacyjna i zabawy z nią nie ma końca, na początku miałam wątpliwości co do tego zakupu , a dziś mi się gęba śmieje jak widzę i słyszę ich radość.
Oliwkowi niestety kaszel nadal nie minął i jutro raczej nadal pozostaniemy w domu, smuci to lekko, bo jutro w fundacji ma pojawić się człowiek o wielkim sercu - ksiądz Robert prowadzący nasze autystyczne masze.
Obyśmy do środy wyzdrowieli, bo w środę mamy ważne terapie, a w czwartek jedziemy do Opola, więc kciuki za zdrowie mile widziane.
Zdrowiejcie!!!!
OdpowiedzUsuńZdrówka!
OdpowiedzUsuń