czwartek, 17 stycznia 2013

Jest wielu cudownych ludzi c.d.

Ostatni post przewała mi wiadomość, że nie uda znaleźć się miejsca na turnusie, który bardzo mi podpasował jeśli chodzi o ilość zajęć i o to jakie dokładnie terapie tam będą. Ale jesteśmy 9 na rezerwowej, więc może się uda.

Nabierając sił witalnych postanowiłam dokończyć post dziękczynny ku innym osobom :)

A więc kolejnym dobrym aniołem, z którym też wiele się sprzeczam jest Oliwkowa babcia, która ma mimo wielu zalet jeden duży mankament, a mianowicie dokarmianie wnuków :( i nic, a nic nie pomaga, aby jej tej praktyki odmówić.
Jednak jest dużym wsparciem dla nas  nie tylko psychicznym, ale i czystym działaniem, na które mi wiele razy brakuje sił i odwagi. To ona właściwie ciągnie akcje 1%; mi jakoś wstyd prosić ludzi, a ona była w administracjach, urzędach, radiach matulo gdzie ona nie była ciężko powiedzieć. Ile się zbierze nie ważne dla mnie mega liczy się gest, że jej w ogóle się chce. Kiedy nie zadzwonimy babcia zawsze pomoże, weźmie Oliwka, postawi mame do pionu itd. Wiele by tu pisać, ale nie wszystko można :)

Kolejnym aniołem jest logopeda  to ona pomaga mi najwięcej od strony psychicznej w walce z autyzmem, ustala plan pracy dla Oliwka, ćwiczy z nim i czuję, że ona walczy o jego lepsze jutro. Ale i o to żebym to ja się jakoś trzymała, to ona diagnozowała Oliwka wraz z zespołem, to ona pomogła mi się podnieść z kompletnej klęski po usłyszeniu diagnozy, to dzięki niej zaczełam wtedy z powrotem jeść i funkcjonować.
Mamy w Łodzi dwa ośrodki dla dzieci z autyzmem i o ile tam w tym drugim poczułam, że maja nas gdzieś i, że nie podchodzą tak do tego jak ja to widze. Tak tu w Fundacji Jaś i Małgosia poczułam, że chcą nam pomóc, że wierzą, że będzie lepiej i otrzymaliśmy pomoc też my rodzina, nie tylko sam Oli, wiele rodziców płaci za terapie z własnej kiszeni, my w obecnej sytuacji nie dali byśmy rady i gdyby nie to, że  w przedszkolu Oli otrzymuje pomoc to nie wiem co już musielibyśmy sprzedać, aby on mógł się rozwijać. Kiedy słyszę od innych, że ta pomoc należy mu się jak psu zupa, wiem, że to tylko słowa, gdyby nie fundacje my rodzice dzieci niepełnosprawnych nie dalibyśmy rady.

Kolejnym aniołem Oliwcia jest na pewno jego wychowawczyni, którą kocha jak nie wiem co, niestety jest tak przywiązany do niej, że każde jej wyjście to krzyk rozpaczy Oliwka (nie wyobrażam sobie co by się stało gdyby ona zachorowała). Ja osobiście jestem pełna podziwu dla niej, że wytrzymuje krzyki i bunty Oliwkowe co rano, bo uwierzcie, ale trzeba mieć anielską cierpliwość żeby znieść krzyki Oliwka co rano. A ona co dzień uśmiechnięta, wspierająca rodziców w gorszych dniach, że będzie lepiej. Cenię ją za szczerość bo gdy jest źle od raz mówi, nie owija w bawełne, nie tłumaczy złym samopoczuciem dziecka, tylko mówi jak jest i tyle.

Wśród naszych aniołów nie można zapomnieć o cioci Miśce i cioci Ani, które jak tylko mogą to pomagają, wspierają mamę, jeżdżą na terapie, dowożą do lekarzy, piszą, zajmują mamie głowę, dzwonią itd. Wiele osób zapomniało o nas, albo się nas boi ciężko powiedzieć, a one trwają ile sił :)

Post się wydłużył niepotrzebnie może, ale jakoś czułam potrzebę zaznaczenia samej sobie, że nie jestem w tym sama...

2 komentarze:

  1. Bo to jest ogromnie ważne - wiedziec i czuć, że człowiek nie jest sam z choroba dziecka:*

    OdpowiedzUsuń
  2. My jestesmy w naviculi. Masz racje,tam za duzo pomocy sie nie dostaje. Przynajmniej ja tak samo odczuwam. Diagnoze otrzymalismy w grudniu. W styczniu dostalismy terapie,dwie godziny w tygodniu. Poki co nie na ma mowy o zwiekszeniu. 6 marca mamy diagnoze w JiM. Mam nadzieje,ze tam otrzymamy wieksza pomoc,bo tez juz jestem czasami zalamana. Jest ciezko... pozdrawiam serdecznie-Sylwia.

    OdpowiedzUsuń