Jestem zła na siebie bo niby nic się nie dzieję, a znów łapią mnie kiepskie stany nerwowe... Wczoraj właściwie przepłakałam cały dzień, dzisiejszej nocy za to nie śpię :(
Najgorsze jest to, że sama sobie do głowy wkładam głupoty, a to, że kiepska ze mnie mama bo dziecko co dzień placze z rana jak idzie do przedszkola, a to już tyle czas mineło (zaczeło się od porannej rozmowy czemu on płacze?? a ja kurczę naprawdę nie wiem. Wydaję mi się, że z powodu rozstania, bo iść do przedszkola to on chce, pakuję sie, ubiera, a później ryk już w placówce). A później już się nakręcałam, a to, że urodziłam chore dziecko teraz ono cierpi, że ludzie patrzą na nas z góry, bo dzieci wychować nie umiemy (Oli autystyczny, a Maja tez robi szopki bo ma dosyć jeżdżenia ze mną w kółko, więc tez jej się nie dziwie, ale znów z drugiej strony jemu napady złości zdarząją się bardzo rzadko). Do tego Oli płakał w przedszkolu wczoraj cały dzień nie wiadomo czemu, wierząc w wielkie skutki IS znów marudziłam wszystkim i mam wrażenie wszystkiemu, że ma mieć te zajęcia w innym dniu i godzinie, bo poniedziałek i to jako pierwsze zajęcia to jest jakaś paranoja on nic z nich nie korzysta bo krzyczy, poza tym wg mnie pól godziny to stanowczo za mało. Mają coś działać w tej kwestii zobaczymy...
Na wieczór dla rozluźnienia atmosfery zabraliśmy ich do figloraju, wygłupów i radości nie było końca, aż raptem Oli stwierdził, że wychodzimy i płakał w przebieralni i tak już cała drogę do dom i w domu, a ja nie umiałam domyślić się co się wydarzyło, nikt raczej mu nic nie zrobił, bo przecież byliśmy obok widzielibyśmy. A on był zrozpaczony jakby ktoś umarł :(
Czasem zastanawiam się czy te dołki miną kiedyś, czy w gorszych dniach Olcia zawsze będę przeżywać i zarzucać sobie winę za całe zło, za chorobę. Najbardziej przerażają mnie myśli, kiedy żałuję, że zdecydowaliśmy się na dzieci, bo tak to Oli nie cierpiał by. A przecież kocham go najbardziej w świecie i nie wyobrażam sobie, że go nie ma...
Zastanawiam się też nad pomocą Państwa w sprawie niepełnosprawnych dzieci i nawet nie chodzi mi o dzieciaki autystyczne które funkcjonują na poziomie Oliwka, bo ja do pracy wrócić mogłam. Ale o takie gorzej funkcjonujące czy urodzone z dużymi upośledzeniami, leżące, karmione sądom itd. Oni dostają za siedzenie i opiekę nad dzieckiem tyle co dostawałabym ja gdybym zrezygnowała z pracy, a dzieciaki wiadomo wymagają o wiele większych kosztów leczenia i opieki i gdzie tu sprawiedliwość?? No niestety jak zawsze jej nie ma....
Przepraszam za ten post, ale gdzieś musiałam choć trochę wyciszyć emocje bo przecież jutro trzeba już się pozbierać do kupy, bynajmniej bardzo się staram stanąć z powrotem na nogi i walczyć z całych sił
trochę jesiennych kadrów z zeszłego roku kiedy to było jeszcze beztosko i bezproblemowo no i ciepło. Bo w tym roku pogodowa zima powoli idzie :(